Tak
zwany wierzący, ale nie praktykujący to także chrześcijanin. On
wierzy, ale jeszcze nie stosuje tego, w co wierzy. Jest
niedziałający, nieczynny – wiara jeszcze w nim się nie ożywiła.
To że nie praktykuje, nie oznacza, że nie ma wiary. Ma wiarę, ale
posiada ją tylko w zarodku – jeszcze jej nie rozwinął.
Przypomina to nieśmiałego zakochanego, który pragnie swej
wybranki, ale nie może nic zrobić z powodu wątpliwości albo lęku.
Taki zakochany nie jest w stanie wykrztusić choćby słowa, a jeśli
nawet wyrazi swoją miłość, to przez brak śmiałości i różne
obawy nie potrafi przystąpić do czynu i okazać prawdziwej
gorliwości. Jeżeli jednak będzie trwał w swej wierze, możliwe że
posiądzie swą miłość, w tej czy innej postaci.
Podobnie jest z każdym wiernym. Wiara na początku jest bardzo cicha, niewidzialna (ledwie zauważalna dla widzących). Wierny pragnie czegoś albo kogoś, ale trudno mu to określić. Pojawiają się różne wątpliwości i lęki. Wierny jeszcze nie jest stały w swej wierze. A więc nawet nie mówi o niej – nie wyznaje; a tym bardziej nie przystępuje do żadnego czynu świadczącego o wierze. Mimo wszystko ma wiarę. Nie można powiedzieć, że jest niewierzącym. Nie jest tylko wyznawcą wiary, ani jej świadkiem. Wymaga on jeszcze upewnienia w swej wierze. Jeśli będzie trwał przy niej, a zwłaszcza jeśli zostanie wsparty dobrymi przykładami, jego wiara się wzmocni i przejdzie do pewności i przekonania – będzie zdolny wyznać swą wiarę słowem. Coraz szerzej też będzie stosował wiarę w życiu, przez co dojdzie do bohaterstwa wiary i poświadczy ją swoim czynem. Ostatecznie odda całe swe życie z miłości dla swego przekonania, które jest święte i uświęcone. Poświadczy swą wiarę doskonale, oddając dla niej wszystko i ze wszystkiego się obnażając.
Nikt nie powinien gardzić taką duszą, która mówi, że „jest wierząca, ale nie praktykująca”. Ona tymi słowami daje tylko znak. Jest to ciche wołanie, pragnienie żywego przykładu wiary, który upewniłby duszę. Dusza w coś wierzy, ale nie znajduje wzoru, nie widzi nic jasno. Potrzebuje przykładu z zewnątrz.
Tym, który ma być przykładem, jest kapłan. Tymczasem często jest tak, że to kapłan nie pokazuje wiary, a wymaga jej świadectwa od innych. Taki kapłan nie pobudza do wiary, ani do niej nie zachęca. Działa na pozór, ale w jego działaniu brak jest korzenia. Nie daje żadnego dobrego przykładu.
W takim przypadku wierząca, ale nie praktykująca osoba skazana jest na zgubę. Dlatego przede wszystkim to kapłani mają się budzić do wiary i pokazywać ją swoim życiem. To właśnie oni mają być pierwszymi świadkami wiary, aby pobudzić do niej innych. Nie mają wymagać od innych wiary, jeśli jej sami nie mają, ani być obłudnikami, ale dawać prawdziwy przykład – przedstawiać wzór, wedle którego można dobrze żyć. Mają to pokazywać własną osobą.
Podobnie jest z każdym wiernym. Wiara na początku jest bardzo cicha, niewidzialna (ledwie zauważalna dla widzących). Wierny pragnie czegoś albo kogoś, ale trudno mu to określić. Pojawiają się różne wątpliwości i lęki. Wierny jeszcze nie jest stały w swej wierze. A więc nawet nie mówi o niej – nie wyznaje; a tym bardziej nie przystępuje do żadnego czynu świadczącego o wierze. Mimo wszystko ma wiarę. Nie można powiedzieć, że jest niewierzącym. Nie jest tylko wyznawcą wiary, ani jej świadkiem. Wymaga on jeszcze upewnienia w swej wierze. Jeśli będzie trwał przy niej, a zwłaszcza jeśli zostanie wsparty dobrymi przykładami, jego wiara się wzmocni i przejdzie do pewności i przekonania – będzie zdolny wyznać swą wiarę słowem. Coraz szerzej też będzie stosował wiarę w życiu, przez co dojdzie do bohaterstwa wiary i poświadczy ją swoim czynem. Ostatecznie odda całe swe życie z miłości dla swego przekonania, które jest święte i uświęcone. Poświadczy swą wiarę doskonale, oddając dla niej wszystko i ze wszystkiego się obnażając.
Nikt nie powinien gardzić taką duszą, która mówi, że „jest wierząca, ale nie praktykująca”. Ona tymi słowami daje tylko znak. Jest to ciche wołanie, pragnienie żywego przykładu wiary, który upewniłby duszę. Dusza w coś wierzy, ale nie znajduje wzoru, nie widzi nic jasno. Potrzebuje przykładu z zewnątrz.
Tym, który ma być przykładem, jest kapłan. Tymczasem często jest tak, że to kapłan nie pokazuje wiary, a wymaga jej świadectwa od innych. Taki kapłan nie pobudza do wiary, ani do niej nie zachęca. Działa na pozór, ale w jego działaniu brak jest korzenia. Nie daje żadnego dobrego przykładu.
W takim przypadku wierząca, ale nie praktykująca osoba skazana jest na zgubę. Dlatego przede wszystkim to kapłani mają się budzić do wiary i pokazywać ją swoim życiem. To właśnie oni mają być pierwszymi świadkami wiary, aby pobudzić do niej innych. Nie mają wymagać od innych wiary, jeśli jej sami nie mają, ani być obłudnikami, ale dawać prawdziwy przykład – przedstawiać wzór, wedle którego można dobrze żyć. Mają to pokazywać własną osobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz